Gatunek | |
---|---|
Rok produkcji |
1976–1977 |
Data premiery |
12 maja 1988 |
Kraj produkcji | |
Język |
polski |
Czas trwania |
159 min |
Reżyseria | |
Scenariusz |
Andrzej Żuławski |
Główne role | |
Muzyka | |
Zdjęcia | |
Scenografia | |
Kostiumy | |
Wytwórnia |
Zespół Filmowy „Pryzmat” (1976–1978) |
Na srebrnym globie – polski film fantastycznonaukowy kręcony w latach 1976–1977 przez Andrzeja Żuławskiego, na podstawie powieści Jerzego Żuławskiego Na srebrnym globie. Rękopis z Księżyca i Zwycięzca. Jego premiera odbyła się dopiero w 1988 roku.
Mała grupka badaczy kosmosu opuszcza Ziemię w poszukiwaniu wolności i szczęścia. Lądują na nieznanej planecie i rozpoczynają budowę nowej cywilizacji. Badacze wkrótce umierają, a ich potomkowie powracają do prymitywnej kultury, wymyślają nowe mity i nowego Boga. Po latach na planecie pojawia się ekspedycja Marka. Potomkowie badaczy kosmosu upatrują w Marku zbawiciela, który wyzwoli ich spod jarzma skrzydlatych potworów Szernów[1].
W filmie wystąpili m.in. (role pierwszoplanowe pogrubione)[1]:
Po sukcesie Najważniejsze to kochać Żuławski powrócił z Francji do Polski i uzyskał warunkową zgodę na realizację filmu fantastycznego na podstawie trylogii księżycowej stryjecznego dziadka, Jerzego Żuławskiego[2]. Żuławski założył, że koszt stworzenia filmu będzie stosunkowo niski. Dekoracje miały być minimalne, a jako plenery wykorzystano m.in. Kraków, kopalnię soli w Wieliczce, opuszczoną fabrykę sztucznej benzyny w Policach obok Szczecina oraz plażę w Jastrzębiej Górze[3]. Ogromna część filmu była kręcona na pustyni Gobi w Mongolii, ponieważ ów kraj miał dług za import filmów z Polski[4]. Ekipa filmowa nieustannie zmagała się z brakami logistycznymi – brakowało kostiumów i materiałów do dekoracji[5]. Przy kręceniu zdjęć w Wieliczce ekipa filmowa mierzyła się też z nieustanną groźbą wybuchu metanu[6].
Zdjęcia do filmu nakręcił Andrzej J. Jaroszewicz. Do tworzenia filmu użyto dwóch obiektywów: 48-milimetrowego oraz szerokokątnego 9,8 mm. Dopiero trzecia część filmu wykorzystywała szerokie spektrum środków technicznych, takie jak ujęcia z kranów kamerowych[a], jazdy i transfokatory[9]. Budżet produkcyjny filmu wynosił 57,4 miliona ówczesnych (1976) złotych[10] , co jednak na tle ówczesnych superprodukcji pokroju Potopu było sumą niewygórowaną[5].
Zdjęcia zostały przerwane w 1977 roku decyzją wiceministra kultury i sztuki Janusza Wilhelmiego, który nawet nie poinformował o tym osobiście Żuławskiego. Dekoracje i kostiumy polecono spalić, co w praktyce zniweczyło dalsze prace nad filmem[11]. Na srebrnym globie miał premierę dopiero w 1988 roku i to tylko dlatego, że udało się zrekonstruować zachowany negatyw[12]. Żuławski dokręcił zdjęcia w Warszawie i Krakowie, dodając z offu swój głos wyjaśniający, czego dotyczą brakujące fragmenty[1]. Na srebrnym globie został pokazany w okaleczonej formie w 1988 roku na Festiwalu Filmowym w Cannes, stopniowo zdobywając status dzieła kultowego[13][14].
Piotr Kletowski z entuzjazmem pisał o filmie Żuławskiego jako „filmie-legendzie” i „jedynym epickim filmie fantastycznonaukowym w całej historii polskiej kinematografii”[15]. Zdaniem Kletowskiego Na srebrnym globie to rodzaj „Nowej Biblii, ale Biblii pozbawionej pierwiastka transcendencji”[15]. Łukasz Pisarzewski uznał Na srebrnym globie za „opus magnum Żuławskiego” o śmiałości wizji porównywalnej w polskiej kinematografii okresu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej wyłącznie z dziełami Andrzeja Wajdy[16]. Richard Brody z „The New Yorkera” ocenił film Żuławskiego jako „jeden z najbardziej ekstrawaganckich wizualnie filmów, jakie kiedykolwiek powstały […] z dziko wirującą kamerą, która przemierza pola, wznosi się nad szczytami wzgórz, przedziera się przez falangi wojowników i obraca się, by ukazać żołnierzy tańczących na plaży przed pomarańczowymi płomieniami”[17] . Robert Birkholc zastrzegał wprawdzie, że dzieło może być hermetyczne w odbiorze, „zachwyca jednak stroną wizualną – brutalne i pełne fantazji obrazy, np. w scenie ukrzyżowania, zapadają głęboko w pamięć”[14].
W 2024 roku Na srebrnym globie znalazło się na 7. miejscu w zestawieniu najlepszych polskich filmów w historii według portalu Pełna Sala. Julia Palmowska pisała w uzasadnieniu, że film „wprowadza widza w trzygodzinny seans hipnotyczny. Zachwyca estetyczną – barokową wręcz – śmiałością, gnębi mrokiem i szepcze słówka o niezrealizowanych planach. Wprowadza w trans, w którym myśli pędzą pomiędzy humanistycznymi rozważaniami, religijną wątpliwością a zaintrygowaniem tym, czego nie ma i nie będzie”[18].