Gatunek | |
---|---|
Rok produkcji | |
Data premiery | |
Kraj produkcji | |
Język |
angielski |
Czas trwania |
93 minuty |
Reżyseria | |
Scenariusz |
Oz Perkins |
Główne role |
Emma Roberts, Lucy Boynton, Kiernan Shipka, James Remar, Lauren Holly |
Zdjęcia | |
Scenografia |
Shane Boucher, Lisa Soper |
Kostiumy |
Jennifer Stroud |
Montaż |
Brian Ufberg |
Produkcja |
Bryan Bertino, Adrienne Biddle, Alphonse Ghossein, Robert Menzies, Rob Paris |
Wytwórnia |
Paris Film, Traveling Picture Show Company (TPSC), Unbroken Pictures, Zed Filmworks |
Zło we mnie (tytuł oryg. February; alternat. The Blackcoat's Daughter) – amerykańsko-kanadyjski film fabularny z 2015 roku, napisany i wyreżyserowany przez Oza Perkinsa. W rolach głównych występują w nim Emma Roberts, Lucy Boynton, Kiernan Shipka, James Remar i Lauren Holly. Opowiada historię trzech młodych dziewczyn. Dwie z nich są uczennicami katolickiej szkoły, w której dochodzi do mrożących krew w żyłach zajść; kolejna skrywa pewien sekret. Światowa premiera projektu odbyła się 12 września 2015 podczas 40. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto[2]. Film został pozytywnie oceniony przez krytyków[3]. Jest to debiut reżyserski Perkinsa.
W katolickiej szkole dla dziewcząt pozostawione zostają dwie uczennice, które nie wyjechały na przerwę świąteczną do domów. Pilnują ich siostry-dewotki. Rose jest buntowniczką. Kat, zdziwaczała i nielubiana, sprawia wrażenie osoby nad wyraz spokojnej. Nieoczekiwanie w odizolowanym od miasta budynku zaczyna dochodzić do mrożących krew w żyłach zdarzeń. Trzecią bohaterką filmu jest Joan, młoda kobieta skrywająca pewien sekret.
Walter Chaw, dziennikarz współpracujący z serwisem Film Freak Central, obwołał Zło we mnie jako filmową "kronikę smutku". Uznał, że "film jest straszny, bo taka też jest utrata"[3]. Albert Nowicki (witryna His Name Is Death) pisał: "February, choć operuje pewnymi integralnymi dla gatunku kliszami, góruje nad wieloma innymi horrorami, jakie wydano w ciągu ostatnich paru miesięcy: film mrozi krew w żyłach w taki sposób, w jaki nie budzą grozy pozycje mainstreamowe. Warsztat artystyczny realizatorów jest godzien podziwu. Obraz tonie w mroku, przez co widz nie wie, czy w przyciemnionym kącie nie szczerzy na niego zębów zło. Głosy, które słyszy tylko Kat, nie są możliwe do wyłapania; nie słyszymy, jakimi straszliwościami infiltrują ucho dziewczyny. Nawet, jeśli by przyjąć, że nieoświetlony plan i stłumiony dźwięk wynikają z niedostatków budżetowych, nie można zaprzeczyć skuteczności ich oddziaływania. February dumnie przeprawia się przez bulwar horroru offowego, strasząc w sposób zniuansowany, taktowny i inteligentny. Wspomniane już klisze (...) pomagają filmowi nabrać rumieńca wtedy, gdy zachodzi taka potrzeba, choć spokojnie mogłyby zostać wycięte ze scenariusza. Na ogół Perkins gardzi tanią, ograną sensacją."[4]